czwartek, 31 stycznia 2013

O tym, co mnie denerwuje.

Witam Was !

    Koniec tygodnia zbliża się wielkimi krokami, już tak bardzo nie mogę się doczekać weekendu,że aż tupę nogami pod biurkiem. Muszę przyznać,że ten dzień w szkole doprowadził mnie do szału, bo..


Znacie to uczucie, kiedy jesteście przygotowani na lekcje - no, może nie do końca, ale czujecie,że umiecie na czwórkę, idziecie do tablicy, odpowiadacie prawie śpiewająco, ale nagle...nóżka na pieć sekund Wam sie podwija, wracacie do ławki z marną trójczyną w zeszycie, i czujecie się, jakby ktoś Was wykorzystał?


   Otóż tak własnie wyglądała moja dzisiejsza lekcja chemii... Byłam pewna,że to nie będę ja. Że jeszcze nie teraz. Mało tego. Lekcje wcześniej poczęstowałam Panią X (nazwijmy ją tak)urodzinowymi (co prawda spóźnionymi) cukierkami, aby dać sobie pewność,że mnie na sto procent nie zapyta. I co? I słyszę:

"Olu, dzisiaj osłodziłaś nas wszystkich cukierkami, to może chodź i spróbuj nam odświeżyć poprzedni temat".
  Ale ja wcale nie chcę iść.! Chcę umrzeć. Robi mi się słabo, kręci w głowie, no ale idę, bo przecież nie zemdleję na zawołanie, jak w moim opowiadaniu ! I to mnie właśnie denerwuje, taki perfidny brak zrozumienia ze strony nauczycieli. Pięć kujonów w klasie. Znają te nieszczęsne kwasy karboksylowe w jednym, małym paluszku, ale kobieta z "trzema literkami przed nazwiskiem", widzi TYLKO MNIE.  Uwierzcie mi,że nic Wam nie pomoże. Chociaż miałam już przed oczami wizję, jak siłuję się przy swoim biurku z Panią X .Ona krzyczy :

- Marsz,do tablicy, bo jak Ci trzepnę !

a ja na to:

- Wolę tu zdechnąć , niż się ruszyć ! ( i tutaj pada jeszcze kilka zdań, dość niemoralnych, nie napiszę, bo nie chcę Was zepsuć:)

Ale niestety, to tylko słodka wyobraźnia. Wychodzę na przerwie z klasy, a Ona rzuca mi jeszcze spojrzenie w stylu:

"Widzisz, buraku? Ze mną się nie da wygrać, to ja mam długopis w ręku"

      Ludzie, to nie moja wina,że po prostu nie lubię przedmiotów ścisłych, może zostałam stworzona do wyższych celów?

Może.
No i moją dietę trafił szlag !
Zdjęcia na osłodę;)



                                                                      Jeden.
Dwa.



Miało być jeszcze trzecie, ale z powodu mojego dzisiejszego humoru - rozmyśliłam się. ;)
Buziaki, Ola

wtorek, 29 stycznia 2013

Okularnica ;)

Hej Wam !

     Jak samopoczucie w ten nieciekawy, zimowy dzień? U mnie tak sobie. Na polu plucha, aż strach było wracać do domu po szkole. Chciałabym serdecznie pozdrowić Pana kierowcę szkolnego busa, który "chyba" mnie nie zauważył, kiedy wysiadałam i z całej siły obryzgał mnie i moje nowiutkie, bordowe spodnie obślizgłą breją! Jak miło, nieprawdaż? Czasami mam wrażenie,że z grona stu osób, nieszczęście musi spotkać akurat mnie.
    Ale nie o tym chciałam porozmawiać..(a właściwie poprowadzić monolog). Od zeszłego czwartku noszę okulary. Śliczne. Retro. W uroczych kolorach(kawa z mlekiem). Moja wada wzroku jest niewielka, ale okularki muszę jednak przez jakiś czas nosić, by jak najszybciej ją skorygować. Nie wiem, jak się z nimi rozstanę, kiedy nadejdzie czas,żeby je zdjąć..
    Otoczenie początkowo nie mogło się przyzwyczaić do widoku mnie, w takich oto kujonkach. Często za swoimi plecami słyszałam wstrętny chichot dziewcząt z pierwszej klasy, na których widok to JA powinnam wybuchnąć śmiechem, gdyż o guście i poczuciu stylu, wydaję mi się,że nie słyszały. Nawet mój chłopak, kiedy zobaczył mnie w nich po raz pierwszy, nie mógł zachować powagi. No, a przecież przydałoby się trochę wsparcia ! ;)
    Powiem tak. Trudno jest być oryginalnym w gronie gimnazjalistów, którzy rządzą się swoimi stereotypami i prawami. A jeżeli już będziesz miał w sobie lub na sobie coś unikatowego( chciałam tu użyć słowa "unikalnego"ale bardzo mądra osoba powiedziała mi kiedyś,że to słowo oznacza tyle, co "osobę, która unika drugiej osoby", a nie - kogoś niezwykłego, to tak dla przypomnienia, rady Cioci Oli), to niestety,ale za jakiś czas będziesz zmuszony się tego pozbyć, by nie zostać zlinczowanym, przynajmniej słownie. Czasami wydaje mi się,że po prostu tam nie pasuję...Tak, jak słoń w składzie porcelany, naprawdę. Podsumowując - indywidualizm, to ciężka sprawa w dzisiejszych czasach.
     Tak, czy siak, mnie moje okulary bardzo się podobają.

                                                 Że niby inteligentna? To tylko pozory ;)



Buziaki,
Ola

poniedziałek, 28 stycznia 2013

16 - czy to dużo?

Kochane MiszMaszki !


         Dokładnie 16 lat temu, około godziny jedenastej, przyszło na świat małe, krzykliwe dziewczę. Cała rodzinka Dubielaków cieszyła się z uroczego zawiniątka, które każdego dnia pragnęło poznawać świat całym swoim sercem i duszą.. Dziewczynka rosła, cała i zdrowa. Szczęśliwa. Chciała zostać aktorką, wielką pisarką, weterynarzem, a przez chwilę nawet psychologiem. Miała swoje wzloty i upadki, ale nigdy nie traciła nadzieji... Szestaście lat temu urodziłam się ja, kochani blogowicze. ;) !
         Kiedy mama opowiada mi,że byłam "taka o, tyci, tyci" , nie mogę sobie tego wyobrazić. Tyle rzeczy się zmieniło w ciągu tych lat. Co ja gadam ! Tak wiele zmieniło się w ciągu tego jednego roku ! Wydaje mi się,że jestem juź taka całkiem dorosła. Mówię całkiem, bo sporo we mnie jeszcze dziecka.Ze zwykłego pyskacza z umorusaną twarzą i gilem pod nosem(chyba tego nie przemyślałam...). Pytam, czy 16 lat to dużo, bo tak naprawdę sama nie wiem. Ja chyba nie chcę być duża. Bo, wiem,że kiedy będę duża, będzie dużo trudniej i nie wiem, czy sobie poradzę.Boję się,że zagubię się w tym wszystkim i stracę w najmniej oczekiwanym momencie to, na czym mi zależy..
          Siedzę sobie teraz, jak zwykle przy kubku gorącej herbaty i zastanawiam się, co zrobiłabym bez niektórych osób. I wiem,że niewiele. Mało. Nic. Chciałabym,żeby oni wiedzieli o tym,że ja każdego dnia pamiętam o nich. I ,że nigdy nie zapomnę.
          OJEJU, ale się ponuro zrobiło ! ;) Dosyć. Czego sobie życzyć w tym wyjątkowym dniu?
Przede wszystkim rozsądku i szczerości. Wiary w swoje możliwości i dużo miłości. Miłości na każdy dzień.
           Ten urodzinowy post zakończę miłym akcentem w postaci paru zdjęć, jak zwykle - nie mających ze sobą, ani postem nic wspólnego ;)



                                              Italia 2012 (niepozowane)
                               Kraków. Od prawej ja, we własnej osobie, w środku moja siostra - Klaudia,
                                               a piękność z lewej - serdeczna przyjaciółka.

                                           Samopstryk w pokoju,zupełnie nie w moim stylu,
                                                              przepraszam za jakość !

                                             Asyż 2012, jak sobie przypomnę ten słodki upał...
                                                                  och, byle do lata !
                                              Któraś wiosna...ach, no i byle do wiosny !



 Enjoy,
Ola

sobota, 26 stycznia 2013

Naprawdę "Syzyfowe prace" !

Hej Wam !


      Przybywam, aby obwieścić Wam niezwykle przykrą i niestety prawdziwą nowinę - kończą się ferie ! Przynajmniej dla mnie.. Gorące pozdrowienia dla szczęśliwców, którym dopiero co się zaczęły..(a niech to !).
      Siedziałam sobie tak po prostu na kanapie w pokoju, sącząc pyszną herbatę z cytrynką i rozkoszowałam się ostatnimi chwilami wypoczynku, rozmyślając przy tym nad rzeczami niesamowicie ważnymi ( o niczym ) , aż tu nagle - myśl wstrętna, jakoby piorun do mojej głowy wskoczyła:

"Olka,  nie przeczytałaś lektury ! "

      Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Tętno znacznie podskoczyło.Co ja teraz zrobię?Przed moimi oczyma malowała się scena. Poniedziałek. Język polski. Szanowna Pani profesor przypomnina sobie, co zadała przed feriami, spogląda wymownie na listę w dzienniku, rzuca na klasę złowieszcze spojrzenie i OCZYWIŚCIE, prosi o wystąp numeru  5 (tak, to ja).
     Poczłapałam więc w moich wielkich kapciuchach do biblioteczki....o, no i jest ! zakurzona, ale jest! Wzięłam się za czytanie. I muszę Wam powiedzieć,że te całe "Syzyfowe prace" Stefana Żeromskiego, są naprawdę...przesyzyfowe! Nudne, bez sensu, po trzydziestu minutach zorientowałam się, że dziesiąty raz czytam to samo zdanie ! Z całym szacunkiem, Panie Stefciu, ale to dzieło Panu nie wyszło ;)
     Ale cóż mi pozostało? Wierzyć uparcie,że Magister Gosia jednak mnie nie zapyta? No właśnie, więc niestety muszę się z Wami pożegnać i w końcu zbrać się za tą książkę, jak należy.
    
     Buziaki, Ola


Zdaje się Syzyfie,że mamy ten sam problem,co?


piątek, 25 stycznia 2013

Kolejny post o niczym.

Cześć !


      Zimowy dzień trwa sobie w najlepsze, obiadek od godziny siedzi w moim brzuchu, więc pomyślałam,że jeszcze coś tu naskrobę. ;)

     Jak zapewne wiecie, to miał być mały blog o małej literaturze - mojej literaturze. Taki był mój zamysł. Dlatego muszę sporo sprostować, dlatego,że trzy pierwsze posty zawierały strzępy jakiegoś opowiadania, a potem, jak proca wystrzeliłam z pomysłem "o wszystkim i o niczym". Chciałabym,żeby mojego bloga czytało się z przyjemnością. Chciałbym,żebyście wracali po ciężkim dniu ze szkoły, bądź pracy i nie mogli się doczekać, aż wejdziecie na komputer, bo a nuż, a widelec coś nowego pojawiło się na Misz-Masz. To moje ogromne marzenie. Móc podarować innym coś, z czego będą czerpać przyjemność. Dlatego nie zamierzam już torturować Was moją twórczośćią, bo prawda jest taka,że nie każdy będzie ją lubił... tutaj będzie dosłownie wszystko. Tak - oto mój teraźniejszy zamysł.

 Niniejszym obiecuję ! :

1. Pisać sercem i duszą, wyrażać swoje emocje.

2. Pojawiać się tu często, a nie raz na dekadę.

3. Nie płakać w kącie, jeżeli coś mi nie wyjdzie (uuu, z tym będzie trudno)

4. Schudnąć dwa kilo, tak ! (ej, to nie ta przysięga..)


Ojej, sporo tego ;) trzymajcie kciuki !

Buziaki, Ola.
Czy te oczy mogą kłamać? ;)
Hej Wam !

        Nie było mnie tutaj tak długo,że aż wstyd mi jest się tu pojawić z powrotem.. Jako,że większego na to wytłumaczenia, niż "bo tak" , nie posiadam, proponuję ominąć ten temat ;) Nie miejcie do mnie o to urazy, bo ja taka już jestem - trochę nieodpowiedzialna. Rzadko dotrzymuję terminów, a jeżeli już to zrobię, to naprawdę raz, na rok.
        Postanowiłam,że znowu zacznę tutaj pisać. Kiedy zaczynałam, byłam ogromnie podekscytowana,że mojego bloga zaczną czytać inni, będą czekać z niecierpliwością, aż dodam tutaj coś nowego..  i z takiej oto fascynacji powstało te kilka postów,tych wcześniejszych, które... szczerze mówiąc sama nie wiem o czym są. Co reprezentują. Czego uczą. Co wnoszą. Wiem,że tak naprawdę cokolwiek bym nie napisała, to nie będzie mieć najmniejszego sensu.. A może..?
       A może zaczęłabym pisać tak o wszystkim i o niczym? Może wtedy udało by mi się nawiązać z Wami jakiś kontakt. Bo, czy w ogóle jest tam kto? Halo?... W głębi serca mam nadzieję,że tak.
    


     Zapraszam Was więc w cudowną podróż w krainę nicości.


 Może by tak na początek jakieś zdjęcia, co Wy na to?


1. Italia 2012 - jedno z nielicznych , jakie mi zrobiono, jedno z nielicznych na którym wyszłam znośnie i mi się podoba. Ciao !


 


2. Bella - mój mały spaniel. Teraz już nie taki mały, za niedługo "kruszynka" skończy rok !                                                    


3. Coś z teraźniejszości. Zdjęcie wykonane niedawno. Znacie to uczucie, kiedy ktoś robi Wam zdjęcie, a Wy nie możecie powstrzymać się od śmiechu? ;)


                                         4. Wakacje..Ach, jak bardzo za nimi tęsknię...


5. Znowu ona. Cała ona.( tak, mam obsesję na punkcie mojego psa..)


6. "10 dni przed obcięciem", czyli jakie miałam długie włosy...


To już koniec na dziś,zrobiłam prawdziwy misz-masz zdjęciowy. Obiecuję,że wezmę się w garść i będę wpadać tutaj częściej, bo wydaje mi się,że zapowiada się na coś naprawdę fajnego !

Buziaki, Ola