wtorek, 5 lutego 2013

Sweet nothing.


Dzień Dobry !

   Ale czy właściwie dobry?Bo czy można być szczęśliwym, jak wstaje się dziesięć minut przed autobusem, bo zakichany budzik w telefonie nie odezwał się na czas? I lata człowiek po domu, jak poparzony, z palcem do ... nosa sobie nie może trafić, zakłada byle co(tyle rzeczy w szafie,piętrzą się po kątach, a wzięłam akurat przeciętną bluzkę i jeszcze bardziej przeciętną spódniczkę, fe), idzie do szkoły i jest tak okropnie rozbity przez cały dzień,że nie jest w stanie wysłuchać jednego słowa nauczyciela . Co do trgo, to akurat nie narzekam -lubię się czasami wyłączyć na lekcji ;) Ale to tylko jeden plus ! Lubię wstać rano i czuć,że mam jeszcze odrobinę czasu w zapasie, doliczając oczywiście dodatkowe pięc minut na przypadkowe zaśnięcie w toalecie na sedesie(zdarza się, kochani, zdarza!). Lubię posiedzieć przed szafą, poziewać i czekać na zbawienny pomysł na jakiś zestaw. Rzadko zdarza mi się wyglądać tak, jak to sobie zaplanowałam, ale nie ma co narzekać. Podziwiam osoby, które idą do szkoły, pracy, czy tam gdziekolwiek - "tak, jak wstaną". Ja muszę wszystko zrobić sobie na spokojnie i bardzo nie lubię, jak ktoś rano mnie pośpiesza i wyśmiewa się z żółwiego tempa. Kazdy organizuje się na swój sposób.

A Wy? Wyspaliście się dzisiaj?;)
Coś na zimowe (ale już niedługo,wiosna idzie!) wieczory. "Telefony do przyjaciela" trafiły do moich rąk zupełnie przez przypadek. Jestem pewna,że spodoba Wam się ta lekka, jak piórko lektura o dwóch siostrach i ich dwóch odmiennych charakterach.
Buziaki, Ola.

2 komentarze: