sobota, 4 maja 2013

Kartki z pamiętnika.

       Odkąd tylko pamiętam prowadzę pamiętnik. Zapisuję tam wszystkie, ważniejsze wspomnienia, do których od czasu, do czasu lubię sobie powrócić. Zdarza się,że  łzy stają mi  w oczach, kiedy czytam o kimś, kogo już niestety nie ma wśród nas, innym razem pokładam się ze śmiechu, przypominając sobie o swoich kompromitujących sytuacjach.(a takich było tyle,że hoho) Pomyślałam,że kilka tych notatek nadaje się do pokazania. Poza tym, zawsze to lepiej pisać o czymś, co już się wydarzyło, co ma swoją historię i do czego po tych paru latach nabrało się już wystarczającego dystansu. No to publikujemy !


 ( z czarnego dziennika)
piątek,14.01.2011

      Ojej!
      Dzisiejszy dzień...no, cóż - nic niezwykłego. Związałam włosy w wysokiego, "niedbałego" koczkodana, pomalowałam rzęsy, policzki musnęłam różem, założyłam przygotowany wcześniej zestaw i poszłam do szkoły. Ze wszystkich lekcji najbardziej zdenerwował mnie oczywiście j.niemiecki... Niestety pani, która mnie uczy, nie potrafi zrozumieć,że jedyne słowa, jakie znam w tym języku to "nein, ja, gern , gut". Nie dla mnie takie bajery !


(z czarnego dziennika)

czwartek,10.02.2011

       Ledwo wstałam, ale jestem. Ledwo żyję, ale żyję. Spakowana, zawinięta w te wszystkie kolorowe czapki i szaliki,obładowana walizkami, stoję przed autokarem i czekam na wyjazd do Zakopanego. Jechaliśmy niecałe pięć godzin. Wynudziłam się za wszystkie czasy, słuchając "niesamowitych" historii nieznajomych dziewczyn z tylnych siedzeń. Strasznie się martwię,bo nie umiem jeździć na nartach. Właściwie sama nie wiem, po co wypożyczyłam sobie tu, na miejscu jedną parę, bo prędzej się zabiję dziesięć razy na tym stoku, niż nauczę się utrzymać w nich równowagę. Żałosna ze mnie istotka !

( z różowego notesika, multum błędów ortograficznych)

sobota, 11.05.2008

      Właśnie wróciłam od pani doktor i jestem zażenowana. Będąc w gabinecie zabiegowym, pielęgniarka zapytała mnie, ile ważę. Odparłam,że nie mam zielonego pojęcia. Bo taka była prawda.. Poprosiła mnie, abym zdjęła buty i stanęła na maszynie. Nie ma sprawy ! Tylko przypomniało mi się,że mam na sobie dwie skarpetki, nie do pary. Boże, co za wstyd. Ale, jak trzeba, to trzeba.. W gabinecie były też inne dzieci, które zaczęły się bezczelnie śmiać. Ciekawe z czego? Super..

To jest dobre :

(z zielonego pamiętniczka)

1 lipca 2009

Ten wspaniały dzień zaczęłam od plewienia ogórków. Klaudia mówi,że możemy sporo na nich  zarobić, więc ostro biorę się do pracy. Po oczyszczeniu kilku zagonów, zeszłyśmy z pola, do domu. Zadzwonił szwagier Bartosz i powiedział,że zabiera nas do Krakowa, do Ikei. A dlaczego, a po co? Ano dlatego,że siostra Ewelina chce kupić farby i tapetę do swojego pokoju. Było fajnie. Zgłodnieliśmy w drodze powrotnej i wzięliśmy z McDonalda jakieś żarło. Tak niewiele mi do szczęścia potrzeba !

I ostatnie:

(z kolorowego dziennika)

czwartek,24.12.2009

"Cicha noc" - rozbrzmiewała dzisiejszego wigilijnego wieczoru, w progach babcinego domu. Jak zwykle najadłam się, jak prosię. Ale  taki dzień jest tylko jeden, jedyny w całym roku, więc sobie wybaczam! Coś jeszcze miałam pisać...aha ! Jeszcze tylko sześć dni do sylwestra !




Mam nadzieję,że choć trochę się podobało !
Buziaki,
Ola











 










1 komentarz: