Koniec tygodnia zbliża się wielkimi krokami, już tak bardzo nie mogę się doczekać weekendu,że aż tupę nogami pod biurkiem. Muszę przyznać,że ten dzień w szkole doprowadził mnie do szału, bo..
Znacie to uczucie, kiedy jesteście przygotowani na lekcje - no, może nie do końca, ale czujecie,że umiecie na czwórkę, idziecie do tablicy, odpowiadacie prawie śpiewająco, ale nagle...nóżka na pieć sekund Wam sie podwija, wracacie do ławki z marną trójczyną w zeszycie, i czujecie się, jakby ktoś Was wykorzystał?
Otóż tak własnie wyglądała moja dzisiejsza lekcja chemii... Byłam pewna,że to nie będę ja. Że jeszcze nie teraz. Mało tego. Lekcje wcześniej poczęstowałam Panią X (nazwijmy ją tak)urodzinowymi (co prawda spóźnionymi) cukierkami, aby dać sobie pewność,że mnie na sto procent nie zapyta. I co? I słyszę:
"Olu, dzisiaj osłodziłaś nas wszystkich cukierkami, to może chodź i spróbuj nam odświeżyć poprzedni temat".
Ale ja wcale nie chcę iść.! Chcę umrzeć. Robi mi się słabo, kręci w głowie, no ale idę, bo przecież nie zemdleję na zawołanie, jak w moim opowiadaniu ! I to mnie właśnie denerwuje, taki perfidny brak zrozumienia ze strony nauczycieli. Pięć kujonów w klasie. Znają te nieszczęsne kwasy karboksylowe w jednym, małym paluszku, ale kobieta z "trzema literkami przed nazwiskiem", widzi TYLKO MNIE. Uwierzcie mi,że nic Wam nie pomoże. Chociaż miałam już przed oczami wizję, jak siłuję się przy swoim biurku z Panią X .Ona krzyczy :
- Marsz,do tablicy, bo jak Ci trzepnę !
a ja na to:
- Wolę tu zdechnąć , niż się ruszyć ! ( i tutaj pada jeszcze kilka zdań, dość niemoralnych, nie napiszę, bo nie chcę Was zepsuć:)
Ale niestety, to tylko słodka wyobraźnia. Wychodzę na przerwie z klasy, a Ona rzuca mi jeszcze spojrzenie w stylu:
"Widzisz, buraku? Ze mną się nie da wygrać, to ja mam długopis w ręku"
Ludzie, to nie moja wina,że po prostu nie lubię przedmiotów ścisłych, może zostałam stworzona do wyższych celów?
Może.
No i moją dietę trafił szlag !
Zdjęcia na osłodę;)
Jeden.
Dwa.
Miało być jeszcze trzecie, ale z powodu mojego dzisiejszego humoru - rozmyśliłam się. ;)
Buziaki, Ola